Porady Duchowe

01 sierpnia 2023

LITANIE I NOWENNY
DO ŚWIĘTEGO OJCA PIO


 

 

 

LITANIE I NOWENNY

DO ŚWIĘTEGO OJCA PIO

 

 

(Wyd. Michalineum 2002,

Za zezw. Władzy Duchownej

Siedlce, 6.XII.2001 r., L.dz. 857/2001)


 

Nowenny:

1. O pomoc i uproszenie łask

2. Dla chorych i cierpiących

3. Dla pracujących nad sobą I

4. Dla pracujących nad sobą II

I litania do św. Ojca Pio

II litania do św. Ojca Pio

Wprowadzenie

Jeszcze za życia ziemskiego Ojca Pio (czyt. pijo) ogromne rzesze ludzi z całego świata garnęły się do niego, korzystając z niezwykłych darów i charyzmatów tego pokornego zakonnika-stygmatyka. Od dnia swojej śmierci – narodzin dla Nieba – dał się poznać jako niezawodny orędownik u Boga, o czym mówią chociażby liczne tomy akt beatyfikacyjnych.

Jego kanonizacja stanowi zachętę nie tylko do jeszcze obfitszego czerpania ze strumienia wypraszanych przez niego Bożych darów, ale również do naśladowania go na drogach świętości. Zaproponowane w niniejszym zbiorku modlitwy i teksty do rozmyślania mają na celu ułatwić czytelnikom to podwójne zadanie pogłębienia duchowej więzi ze świętym Orędownikiem oraz wykorzystania cząstki spuścizny charyzmatycznego Znawcy i Przewodnika dusz dla osobistego rozwoju duchowego.

Nowenny do św. Ojca Pio pochodzą od dwóch autorów, nie podających swojego nazwiska. Pierwszy z nich, należący do Prowincji Warszawskiej OO. Kapucynów, ułożył nowennę oraz dołączył do niej litanię, drukowane za zezwoleniem Władzy Kościelnej, Klasztor Ojców Kapucynów, ul. Kapucyńska 4y 00-245 Warszawa. Zamieszczone na pierwszych pozycjach przez autora niniejszego zbiorku, kapłana jednej z polskich diecezji, zostały przez niego opatrzone tytułami: Nowenna o pomoc i uproszenie łask oraz I litania do św. Ojca Pio.

Odmawiającym Nowennę można zaproponować:

– poprzestanie na modlitwie przeznaczonej na dany dzień (1-9),

– po jej przeczytaniu pogrążenie się w ciszy i zastanowienie się nad własnym życiem,

– dołączenie, jak to proponuje autor pierwszej Nowenny, modlitw Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu,

– dołączenie modlitwy z końca Nowenny (zatytułowanej Zakończenie),

– odmówienie każdego dnia którejś z Litanii.

Niech ta książeczka przyczynia się do rozpalania serc miłością Boga i bliźniego, posuniętą aż do heroizmu, której tak piękny wzór pozostawił nam włoski stygmatyk. Niech czytelnikom otwiera oczy na piękno ich własnej i niepowtarzalnej drogi (oczywiście krzyżowej, gdyż tylko taką przewidział Chrystus dla swoich prawdziwych uczniów). Droga ta ma doprowadzić do wiecznej chwały nie tylko ich samych, lecz także tych, wobec których mają wypełnić zadanie Szymona z Cyreny lub Weroniki – zadanie, które pochłonęło wszystkie siły ,,Ukrzyżowanego bez krzyża” z San Giovanni Rotondo.

Książeczkę dedykuje Autor wszystkim duszom-ofiarom, uczniom Szkoły Krzyża.

 

1. Nowenna o pomoc i uproszenie łask

Dzień 1 – Święty Ojcze Pio, ty z przekonaniem uczyłeś, że Opatrz­ność Bo­ża, „mieszając radość ze łzami w życiu ludzi i całych naro­dów, prowadzi do osiąg­nięcia ostatecznego celu; że za widoczną ręką człowieka jest zawsze ukryta ręka Boga”; wstawiaj się za mną, bym w mojej trudnej sprawie..., którą przedstawiam Bogu, przyjął z wiarą Jego wolę.

Ojcze nasz..., Zdrowaś Maryjo..., Chwała Ojcu... (codziennie).

 

Dzień 2 – Święty Ojcze Pio, ty zachęcałeś małodusznych do porzucenia lęku i uznania się za najszczęśliwszych, gdy „staną się godni tego, by uczestni­czyć w bólach Boga-Człowieka”, by „wierzyli, że to nie opuszcze­nie, ale wielka miłość Boga”; ośmielony przykładem twojej uf­no­ś­­ci wobec Boga, proszę o wstawien­nictwo w mojej intencji..., którą ci przed­kładam.

 

Dzień 3 – Święty Ojcze Pio, ty przez codzienne dźwiganie krzyża zasłuży­łeś na miano Cyrenejczyka; wierzyłeś, że „Pan w swoim miłosierdziu poda rękę i ob­darzy mocą”. Módl się za mną w moich trudnościach... i uproś mi u Jezusa łaskę wytrwania w dobrym.

 

Dzień 4 – Święty Ojcze Pio, doś­wiadczany z woli Bożej wielkim cierpie­niem, przyjmowałeś je jako „los wybra­nych dusz” i „dar prowadzący do zbawie­nia”; wstawiaj się za mną u Boga, abym mógł z godnością chrześ­cijańską przyjąć mój ból, i uproś mi łaskę...

 

Dzień 5 – Święty Ojcze Pio, ty przez swoje niezwykłe zjednoczenie z Pa­nem wlewałeś w serca wątpiących nadzie­ję, że „Bóg chrześcijan jest Bogiem prze­miany”, że z cierpienia rodzi się pokój, a z odrzucenia rozpaczy „budzi się nadzieja”; bądź ze mną w moim doświadczeniu..., abym ufał miłości Bożej.

 

Dzień 6 – Święty Ojcze Pio, ty stałeś się dla nas przykładem posłuszeń­stwa w wierze. Wiedziałeś, że „gdzie nie ma posłuszeń­stwa, tam nie ma cnoty, tam nie ma dobra i nie ma miłości; gdzie zaś nie ma miłości, tam nie ma Boga, a bez Boga nie idzie się do Nieba” – bądź moim orędow­nikiem u Boga, gdy proszę o łaskę...

 

Dzień 7 – Święty Ojcze Pio, nie­strudzony naśladowco Chrystusa, wszyst­kich z ufnością proszących o pomoc za­pewniałeś, że „otrzymają od Boga łaskę świętej wytrwałości”; módl się za mną, gdy błagam Boga o łaskę...

 

Dzień 8 – Święty Ojcze Pio, wzo­rze ewangelicznej miłości Boga i bliź­niego, ty umacniałeś w ludzkich sercach przeko­nanie, że Bóg „nie może odrzucić szcze­rego pra­gnienia miłowania Go”. W imię mi­łości, która przepełniała twoje życie, wyjed­naj mi w Niebie dar..., o który cię z ufnością proszę.

 

Dzień 9 – Święty Ojcze Pio, Maryja była ci „Matką najmilszą”, Ją wy­sła­wiałeś „najbardziej spośród wszyst­kich stworzeń w Niebie i na ziemi”. Przez twoje oddanie Matce Bożej proszę o po­moc w mojej potrzebie...

 

 

2. Nowenna dla chorych i cierpiących

Dzień 1. Poczucie osamotnienia.

Mówią, że ból dzielony z kimś bliskim staje się łatwiejszy do zniesienia. Na pew­no jest w tym coś z prawdy… Ja jednak jakże często nie znajduję w swoich cierpie­niach kogoś, kto by chciał lub umiał mi współczuć. A może nie potrafię nikomu tak naprawdę przekazać tego, co czuję?

Święty Ojcze Pio, ludzie nie rozumieli twojej męki i nie mogli zrozu­mieć. Wiedziałeś, że jedynymi twoimi po­wier­nikami mogą być Najświętsze Serca Jezusa i Maryi, które wycierpiały więcej niż cała ludzkość, a z którymi byłeś stale zjednoczony.

Naucz i mnie w cierpieniu nie liczyć zbytnio na pociechę ze strony otaczających mnie ludzi, lecz przychodzić z ufnością do Jezusa i Maryi, którzy rozumieją mnie zawsze doskonale, nawet bez słów. Tak bardzo liczę także na ciebie, który tyle wycierpiałeś, na twoje wstawien­nictwo i błogo­sławieństwo.

 


 

Dzień 2. Żal do otoczenia.

W chorobie mogę stawać się coraz bardziej niezaradny, przekonując się, że nawet wykonanie najprostszych czynności dużo kosztuje… Ludzi zdro­wych to dener­wuje, posądzają chorego o różne rzeczy: o lenistwo, o udawanie osłabienia dla zwró­ce­nia na siebie ich uwagi, dla wymuszenia ich współczucia… A przecież – tak twier­dzą lub po cichu sobie myślą – oni nie mają aż tak wiele czasu, sił, możliwości, jak mnie może się wydawać!

Święty Ojcze Pio, jak potrafiłeś to przezwyciężyć? Byłeś coraz słabszy, musiano podtrzymywać cię pod ręce, wre­sz­cie wozić na wózku. Okazywałeś jednak tak wielką wdzięczność za najmniejszą nawet przysługę, że dla zasłużenia na tę wdzięczność, na twoje życzliwe spojrzenie i na twój uśmiech, zawsze wiele osób go­to­­wych było spieszyć ci z pomocą.

Może to i dla mnie wskazówka…? Po­móż mi pokornym i otwartym sercem przyj­mować nawet najmniejsze dobro, ofiaro­wane mi przez moich bliźnich – ce­nić je sobie bardzo – a także okazywać im za to dobro wdzięczność. Wtedy duch zgorz­kniałości i niezado­wo­lenia nie będzie miał do mnie dostępu.

 

Dzień 3. Skupienie się na swoich bólach.

Każde moje cierpienie, fizyczne bądź du­chowe, domaga się jakby mojego nim zainteresowania, chce mnie wchłonąć w siebie, odizolować od zajęć, ludzi, napeł­nić strachem o przyszłość: może za chwilę ciężar ten będzie nie do uniesienia…? Czy to nie zły duch atakuje mnie i powiększa ten lęk?

Święty Ojcze Pio, w jaki sposób potrafiłeś nie tylko nie koncen­trować się na swojej męce, jakże podobnej do Chrystu­sowej, lecz odwracać od niej uwagę in­nych, pokrywać cierpienie uśmie­chem, zakrywać swoje rany, uniemoż­liwiać ich fotografowanie, unikać roz­głosu?

Wydaje mi się, że już wiem: prowadziła cię do tego twoja głęboka pokora, jak też stałe zjednoczenie z Jezusem Ukrzyżo­wanym i z Jego Męką. Czy to nie moja także droga? Może powi­nienem spróbo­wać w swoim cierpieniu rozważyć chociaż kilka stacji Drogi Krzyżowej, jakąś tajem­nicę części bolesnej Różańca, przeczy­tać fra­gment ewangelii…?

 

Dzień 4. Pokusa oskarżania Boga.

Czyż nie zostałem stworzony do szczę­ścia…? A tu przyszło nieszczęście w po­staci tak wielkiego cierpienia! Gdzie jest teraz Bóg, który przecież, będąc moim Ojcem, będąc Miłością, nie może być obojętny na moje przykre i bolesne przeży­cia…? Moja ufność w Nim pokładana zaczyna się chwiać, podkopuje ją szatan i ludzie, jak przyjaciele Hioba!

Święty Ojcze Pio, czy i ciebie nie dotykały podobne pytania, a może raczej diabelskie pokusy? Któż potrafi na­śla­dować ciebie w ufności pokła­danej w Bogu? W każdych okolicznościach życia i w każdym cierpieniu – przychodzącym ze strony ciała, świata i szatana – tak mocno opierałeś się na Bogu, że wszystko wyda­wa­ło się znośne, a piekielny przeciw­nik napo­tykał na mur twego głębokiego pokoju.

Naucz i mnie tego, umocnij we mnie przekonanie, że wszystko dzieje się pod mi­ło­snym wejrzeniem Boga, który nigdy nie dopuści na swoje słabe dziecko zbyt ciężkich doświadczeń. On jeden zna tajem­nicę mojego życia doczesnego i wiecz­nego. Chcę więc w cierpieniu powtarzać z mocą akt strzelisty, który kazał nasz Pan wypisać pod obrazem swego Miłosierdzia: JEZU, UFAM TOBIE!

 

Dzień 5. Dlaczego właśnie ja tyle muszę cierpieć…?

A widzisz, Bóg cię skarał! Ostrzega­łem cię! Dobrze ci zrobi ta nauczka”. Te i tym podobne słowa, nieraz odczytywane tylko w czyichś myślach, ranią, gdyż nie uważam siebie za większego grze­sz­nika od tych, którym się dobrze powodzi, są zdro­wi i zadowoleni z życia!

Święty Ojcze Pio, ty łatwo roz­wiązywałeś ten problem: byłeś powołany do cierpienia za innych. Gdy miał się zja­wić u ciebie wielki grzesznik, już wcześ­niej odczuwałeś w swoich ranach ból spo­wo­dowany jego grzechami. Jak bardzo je­dno­czyłeś się w tym bólu z Chrystusem, o którym prorokował Izajasz, że będzie dźwi­gał nasze boleści, zdruzgotany za na­sze winy…

Możliwe, że należy mi się surowa kara za moje grzechy; może jednak ona być o wiele lżejsza, gdy zapomnę o sobie, a swo­je cierpienia ofiaruję za nawrócenie grze­sz­­­­ni­ków. Dopomóż mi, o Święty, spoj­rzeć w ten sposób na to, co przychodzi mi znosić każdego dnia.

 

Dzień 6. Za wszelką cenę uciec od cierpienia…?

Środki przeciwbólowe, zajęcie się czymś przyjemnym dla zapomnienia o bólu, pogrążenie się we śnie, co jeszcze… Zmiana pozycji ciała, delikatny masaż, może coś jeszcze…

Święty Ojcze Pio, jak ty to robiłeś, że mało ci jakby było tej męki, której źródłem były rany podobne do Chrystusowych, lecz zdobywałeś się na szukanie dodatkowych cierpień w postaci różnych umartwień?! Ach tak, rozumiem, ty bardziej myślałeś o innych niż o sobie. Tylko twoją wielką miłością można to wytłu­maczyć!

Naucz i mnie przebijać żółwią skorupę mojego „ja” cierpią­cego, wybiegać myślą i sercem ku tym, którzy, gdyby w tym stanie umarli, poszliby do piekła. Może nawet jedna chwila mojego dobrowolnego cierpienia wystarczy, by uratować ich od straszliwej męki wiecznej? A więc ofiaruję ją Bogu! Po niej następną, może nawet cały dzień, tydzień, miesiąc… Niech roz­rasta się w mojej duszy Chrystusowe „pragnę…” Pragnę dusz!

 

Dzień 7. Pokusa marnowania czasu związanego z chorobą.

Odwiedzając chorych w szpitalu można dziwić się, jak błahymi spra­wami się za­jmują, jak potrafią całymi dniami grać w karty, opowiadać niewybredne dowcipy lub patrzeć tępo w sufit, a skierowanie ich my­śli na sprawy piękne i szlachetne napo­tyka na opór z ich strony. Tej pokusie jednak wszyscy podlegamy. Osłabie­nie ciała czę­sto wpływa na osłabienie duszy, na ducho­we rozleni­wienie – ucieczkę od myślowego wysiłku.

Święty Ojcze Pio, ty nie miałeś czasu dla siebie, chyba że w nocy, kosztem snu i odpoczynku. Zresztą i ten czas nie był „dla siebie” – był ofiarowany Bogu i lu­dziom przez modlitwę, czytanie listów, wę­dro­wanie duchem po świecie, który cię potrzebował. Spalałeś się do końca jak świeca, zapalona dla nas przez dobrego Boga…

Naucz mnie tak bardzo otwierać się dla Boga i ludzi, bym cenił sobie każdą minutę na ziemi, gdyż odnajdę ją w wieczności. Gdy się miłuje bliźnich, nawet ciężka cho­roba nie może być przeszkodą w zajmo­waniu się nimi oraz ich losem: ręce oplata różaniec, oczy kierują się ku pożytecznej lekturze, a jeśli są słabe, najczęściej można znaleźć kogoś kto głośno poczyta, a i sam z tego skorzysta. Chory może promie­niować dobrocią na swoje otoczenie, apo­stoło­wać, pocieszać innych i umacniać, zdobywać zasługi na Niebo.

 

Dzień 8. Smutek cierpiącego może świadczyć o chorobie jego duszy.

Pan Jezus mówił o ludziach, którzy przybierają wygląd ponury, by poka­zać wszystkim że poszczą, podczas gdy wła­śnie wtedy powinni być jeszcze bardziej pogodni, by miła była ich ofiara Ojcu Nie­bieskiemu. Zachowanie takiej pogody du­cha nie jest jednak łatwe, gdyż trzeba by było umieć z wdzięcznością przyjmować wszystko, co Bóg daje. My natomiast swo­ją smutną miną wołamy: zabierz mi to, a daj co innego!

Święty Ojcze Pio, niektórzy cię pytali, czy rzeczywiście rany cię bolą, gdy widzieli twoją pogodną twarz…! Tylko termo­metry nie wytrzymywały twego we­wnę­trznego napięcia – pękały od żaru! Jak to robiłeś…? Skąd czerpałeś tyle humoru, który odczytu­jemy w twoich powiedzon­kach, opo­wia­daniach, na fotogra­fiach…? Można przypuszczać, że z twego głębo­kiego zjednoczenia z Bogiem?

Rzeczywiście, im bardziej zdecydowa­nie zaprasza kogoś Bóg na trudną Golgotę życia, tym więcej daje mu pokrzepienia i umocnienia na jego Taborze – górze po­ciech i łask nie znanych innym ludziom. Tak postąpił z trzema Apostołami, tak też i ze mną pragnie postępować. A więc – w górę serce! Umocnienie przyjdzie na pew­no w najbardziej odpowiedniej chwili.

 

Dzień 9. Grzech najcięższą chorobą.

Często bardzo się przejmujemy złym stanem swojego ciała i wkładamy ogrom­ny wysiłek, by je ratować czy wzmocnić. Mniej przejmujemy się swoim stanem mo­ralnym, a przecież ból dobrze działającego sumienia, obciążonego grzechem, powi­nien być bardzo silny i dotkliwy! Nie po­mo­gą tu żadne „środki przeciwbólowe” – zagłuszanie sumienia – gdyż tylko pogor­szą chorobę. Trzeba udać się do Boskiego Lekarza.

Święty Ojcze Pio, tylko Bóg wie, ilu ludzi przyciągnęła do ciebie cieka­wość, sława niezwykłych darów Bożych, nadzieja na uzdrowienie z choroby. Ty jednak ratowałeś najpierw chore dusze, służąc im całymi dniami w konfesjonale, a to umożliwiało Bogu uzdrawianie z chorób ciała, ale tylko tam, gdzie było to pożyte­czne dla duszy.

Chociaż jesteś już w Niebie, znasz stan mojej duszy i na pewno chcesz mi pomóc, bo kochasz mnie miłością czerpaną wprost z Serca Bożego.

Słyszałem, że do najcięższych chorób duszy należy brak przebaczenia swoim krzywdzicielom, i to niezależnie od tego, czy żyją jeszcze na ziemi, czy już umarli. Może i mnie to dotyczy? Może w sercu noszę jeszcze do kogoś zadawnione urazy? Znasz moje serce, więc pomóż mi otwo­rzyć je w pełni dla Boga i Jego łaski; jak najdoskonalej obmyć się we Krwi Baranka Bożego w sakramencie Pokuty; z wielką miłością przyjmować Boskiego Lekarza w Najświętszym Sakramen­cie. Tak bardzo pragnę cały być uzdrowiony!

 

Zakończenie.

Święty Ojcze Pio, ty należałeś do ludzi, którzy najwięcej na ziemi wy­cier­pieli, więc doskonale rozumiesz cierpią­cych. Teraz już wiesz, jak wiel­kim blaskiem wiecznej chwały jaśnieje w Niebie najmniejsze nawet z ziem­skich cierpień, zniesione – a jeszcze lepiej: ofiarowane Bogu – z miłości.

Dziękuję ci, że towarzyszyłeś mi w czasie Nowenny w moich rozmy­ślaniach i modlitwach; że wyprosiłeś mi tyle łask, za które jestem ci ogromnie wdzięczny; że odrobinę lepiej rozumiem teraz słowa Pana Jezusa: „Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną, nie jest mnie godzien”. Gdy spotkamy się w Niebie, podziękuję ci jeszcze goręcej.

Bądź ze mną w tej drodze, która mi jeszcze pozostaje. Ucz mnie dalej mieć oczy coraz szerzej otwarte na potrzeby bliź­nich. Pomóż mi osiągnąć tu na ziemi szczyt świętości i dobrze wykorzystać wszy­stkie życiowe próby, bym nie musiał już przechodzić po śmierci męki Czyśćca. Niech będzie uwielbiony Bóg we wszyst­kim, co czynisz i jeszcze uczynisz dla mnie i dla Kościoła. Amen.

 

 

3. Nowenna dla pracujących nad sobą (I)

Dzień 1. Zawsze na oczach Boga i we współpracy z Nim.

Już pierwszy grzech, najstraszliwszy ze wszystkich, spowodo­wał, że człowiek za­czął kryć się przed Bogiem. Dusza i ciało, skażone trucizną szatana, ciążą ku piekłu jako miejscu wiecznej ucieczki i izolacji. Dążenie ku Bogu, jakże odtąd trudne, „przez osty i ciernie i bóle porodu”, to droga uświęcenia każdego z nas. Mamy wszystko Bogu oddać, podporządkować, pragnąć sprawiać Mu radość, przynosić Mu chwałę każdą myślą, słowem i czy­nem. Osiągnięcie tego stanu nazywamy świę­tością.

«Powtarzajmy sobie (w cudzysłowie – cytaty z pism Ojca Pio) często: Bóg mnie widzi. Poprzez sam ten akt, który ja czynię, On mnie widzi, a także ocenia. Postępujmy więc tak, aby Bóg nie widział w nas niczego innego, jak tylko samo dobro».

«Pan Jezus i twoja dusza powinni w zgodzie upra­wiać winnicę. Do ciebie należy obowiązek zbie­rania i wynoszenia kamieni, a także wyrywania kłujących chwastów. Do Jezusa zaś należy obowiązek siania, sadzenia, pielęgnowania i podle­wania. Jednakowoż i w twojej pracy jest działanie Pana Jezusa. Bez Niego nie możesz niczego uczynić».

 

Dzień 2. Gorliwie wykorzystując każdą chwilę czasu.

Jakże krótkie jest ziemskie życie wobec wieczności, jak jedno oka­mgnienie! Każda jednak jego chwila ma nieskończoną war­tość, gdyż od każdej z nich zależy, jak wie­l­kie będzie nasze wieczne szczęście (lub wieczna męka). Jakże rzadko o tym myś­limy! Pogrą­żeni w doczesności, żyje­my złudzeniem, że tu jest nasze prawdziwe życie, a z danym nam czasem możemy robić co chcemy, na przykład uprzyjemnić go sobie według własnych upodobań. A tym­czasem…

«Ach! Gdyby wszyscy mogli zrozumieć, jak wielką wartością jest czas, na pewno każdy zdo­bywałby się na ogromny wysiłek, aby go wyko­rzystywać w sposób godny pochwały!

Kto ma czas, niech go nie traci i nie czeka na chwilę dogodną. Nie odkła­dajmy do jutra tego, co możemy zrobić dzisiaj. Powiedzeniem: „Zrobię to później” wybrukowany jest przedsionek piekła… A zresztą któż może nas zapewnić, że jeszcze jutro żyć będziemy? […] Weźmy się zatem do pracy i [zacznijmy] groma­dzić duchowe skarby, ponieważ tylko ten czas, który ucieka, jest naszą włas­nością.

Kiedy wybije nasza ostatnia godzina, ustanie bicie naszego serca, wszystko się dla nas skończy, a więc i czas naszego zasługiwania i niezasłu­gi­wania. Takich, jakimi jesteśmy, spotka nas śmierć i tacy staniemy przed Chrystusem Sędzią. Nasze błagalne wołania, nasze łzy, nasze akty żalu, które jeszcze na ziemi zdoby­łyby serce Boga […], w owym momencie nie będą miały żadnej wartości; czas miłosierdzia minie i rozpocznie się czas spra­wiedliwości».

Dzień 3. We wszystkim szukając woli Bożej.

Bądź wola Twoja, Ojcze, jako w Nie­bie tak i na ziemi”… Bóg stwarza nieu­stan­nie nie tylko nas, ale także wszystkie okolicz­ności naszego życia, by dać nam okazję do zasługiwania na Niebo. Stwarza je jako idealne, bo przecież pochodzące z Jego serca, z Jego miłości, nawet jeśli czasem wydają nam się przypadkiem, niesz­czę­ściem, przeszkodą… Wprawdzie niekiedy dopuszcza zło, lecz tylko dla na­szego do­bra. Jak bylibyśmy szczęśliwi już tu na ziemi, gdybyśmy starali się postępo­wać we­dług niebiańskiego wzoru. Na każdym kroku wspierałby nas Bóg swoją łaską i pełnią swoich darów.

«Bogu służy się tylko wówczas, kiedy Mu się służy tak, jak On chce.

Z pomocą owego „tak”, wypowiedzianego przez Najświętszą Maryję Dziewicę, ludzkość została od­ku­piona. My również spełniajmy wolę Boga i zawsze mówmy Panu „tak”.

Lepiej jest pełnić wolę Bożą na ziemi, niż radować się Niebem.

Starajmy się nauczyć tego, aby we wszystkich wydarzeniach ludzkich rozpo­zna­wać i czcić wolę Boga.

Dziękuj i całuj rękę Boga, która cię uderza. Jest to zawsze ręka Ojca, który cię karze, ponie­waż cię kocha.

Aby przyoblec się w Jezusa Chrystusa, koniecz­nie musi umrzeć ludzkie „ja”.

Życzę ci, abyś doszła aż do tego stanu, by z Panem Jezusem oddać na krzyżu ostatnie tchnie­nie! Obyś mogła z Nim zawołać: Wykonało się!»


 

Dzień 4. Idąc drogą obowiązków.

Jakże wielkim jest błędem uleganie prze­ko­naniu, że nasza świę­tość to koniecz­ność poszukiwania nadzwyczajnych dróg, to podró­żo­wa­nie gdzieś tam daleko, gdzie poczujemy się nareszcie „jak w raju”, odizolowani od ludzi i codziennych kłopo­tów… Tym­czasem najważniejsze jest wypełnianie obowiązków, i to z czystą in­tencją – bezinteresownie, z miłością, z pra­gnieniem podobania się Bogu.

«Spełnienie obowiązku powinno nastąpić wcześ­niej niż cokolwiek innego, choćby tamto inne było święte.

Spełniaj dokładnie swoje obowiązki i miej do­brą intencję, zachowując prawo Boskie. Jeżeli niezmien­nie i wytrwale będziesz to robić, wówczas będziesz wzrastał w miłości.

Będziesz takim, jakim Bóg chce żebyś był, jeśli w każdej sprawie i zawsze będziesz miał właściwą intencję, większą dokładność, większą punktualność, większą wspaniałomyślność w służbie Panu Bogu.

Jeżeli Bóg nie karmi cię słodyczami i łako­ciami, to jedz cierpliwie swój chleb, nawet suchy, spełnia­jąc swój obowiązek, bez natychmiastowej zapłaty. Takie postępowanie świadczy o naszej bezintere­sownej miłości. W ten sposób kocha się Boga i służy się Mu własnym kosztem. Jest to charakterystyczna cecha dusz doskonałych».

 

Dzień 5. Idąc za Jezusem drogą codzien­nego krzyża.

Wypędzeni z raju, otrzymaliśmy szansę powrotu do Boga i Jego miłości drogą cier­pienia, choć nawet ono, jak i pozostałe nasze czyny, nie mogły otworzyć nam Nieba. Dopiero niewinna męka Najświęt­szego Odkupiciela mogła to uczynić. On to nadał także naszemu cierpieniu wartość zbawczą, gdy łączymy je z Jego męką. Któż umiał to lepiej pojąć i zastosować w życiu, niż Święty Ojciec Pio? Ucz­my się więc od niego i nieśmy przy jego pomocy swój krzyż za Chrystusem.

«Nie kocham cierpienia samego w sobie; proszę o nie Boga, pragnę go z powodu owoców, które mi daje. Ono bowiem oddaje chwałę Bogu, ocala bliź­nich na tym wygnaniu, uwalnia dusze z ognia czyść­­cowego; i czegóż więcej mogę chcieć?

Nie chciejmy zaprzeczać, że cierpienie jest koniecznie potrzebne naszej duszy, a krzyż powi­nien być naszym codziennym chlebem. Jak ciało potrze­buje pokarmu, tak dusza potrzebuje krzyża – dzień po dniu – aby oczyszczać się i odrywać od stworzeń. Chciejmy zrozumieć, że Bóg nie chce ani nie może nas zbawić ani uświęcić bez krzyża. Im bardziej pociąga do siebie jakąś duszę, tym bardziej oczysz­cza ją przez krzyż.

Tylko cierpienie pozwala duszy powiedzieć z całym przekonaniem: Mój Boże, dobrze wiesz, że Cię kocham!

Im więcej będziesz mieć goryczy, tym więcej otrzymasz miłości».

 

Dzień 6. Idąc drogą prawdziwej pokuty.

Niezwykły dar poznawania stanu ludz­kich sumień przyciągał do konfe­sjonału Ojca Pio tłumy ludzi z całego świata, mimo iż wielu odsyłał bez rozgrzeszenia. Wię­kszość z tych ostatnich pragnęła jed­nak powrócić i rozpocząć naprawdę nowe ży­cie. Ten fakt powi­nien i nam mówić bardzo wiele: bez głębokiego żalu i moc­nego po­sta­nowienia poprawy nie zbliżaj­my się do trybunału Bożego miło­sierdzia, gdyż mo­gło­by to być świętokradztwo! Prośmy Świętego o wyjednanie łaski dobrej spowiedzi.

«Grzech jest buntem człowieka, odmową miłości należnej Bogu.

Nie kładź się nigdy do łóżka bez zrobienia ra­chunku sumienia z całego minionego dnia i zwróce­nia wszystkich swoich myśli do Boga.

Pokutujesz, myśląc z bólem o zniewagach wyrzą­dzonych Bogu. Pokutą jest być wytrwałym w dobrym; pokutą jest zwalczanie swoich wad.

W gmatwaninie namiętności i prze­ciwności losu niech nas podtrzymuje cen­na nadzieja o niewyczer­palnym miłosier­dziu Boga. Pełni zaufania biegnijmy do try­bunału pokuty, gdzie On z ojcow­skim nie­pokojem oczekuje nas w każdym momen­cie. I chociaż mamy świadomość naszej niewypła­calności wobec Niego, to jednak nie po­wąt­pie­wajmy w uroczyście ogłoszo­ne przeba­czenie naszych błędów. Połóż­my na nich, jak to zrobił Pan, kamień gro­bowy.

Jest prawdą, że to ofiarowanie się Bogu uczy­niłem kilkakrotnie, zakli­nając Go, aby zechciał przenieść na mnie kary przygotowane dla grzesz­ników […], a nawet stokrotnie je pomnożył wobec mnie, byle tylko na­wrócił i zbawił grzeszników».

 

Dzień 7. Drogą pokory i uniżenia.

Święty Ojciec Pio tak często i tak głęboko mówił o konieczności krocze­nia tą właśnie drogą, że aż szkoda, iż trze­ba się tu ograniczyć do kilku zaledwie zdań, i to wyrwanych z kontekstu…

«Pokora jest prawdą, a prawda jest pokorą.

Prawda – jeżeli o mnie chodzi – jest taka, że jestem niczym, a to wszy­stko, co jest we mnie do­bre, jest własnością Pana Boga.

Pokora i miłość idą w parze. Pierwsza przynosi chwałę, a druga uświęca.

Abyśmy mogli się z Bogiem spotkać, powin­niśmy iść w górę, a On schodzić w dół. Kiedy już nie możemy iść wyżej, zatrzymajmy się i upoka­rzajmy; wówczas w tej pokorze spotkamy Boga, ponieważ On zstępuje do pokornego serca.

Trzeba zawsze upokarzać się przed Bogiem, ale nie tą pokorą fałszywą, która prowadzi do znie­chęcenia, rodząc przygnębienie i rozpacz.

Jeżeli Bóg pozwala ci popaść w jakąś sła­bość, to nie dlatego, by cię opuścić, ale tylko dlatego, aby ugrun­tować cię w pokorze i sprawić, abyś na przy­szłość była ostrożniejsza.

Kiedy nie potrafisz iść dużymi krokami po drodze prowadzącej do Boga, bądź zadowolona z małych kroków i czekaj cierpliwie, aż będziesz mieć nogi zdolne do biegu, albo lepiej – skrzydła, byś mogła latać. Moja dobra córko, zadowól się obecnie byciem małą pszczółką na plastrze, która bardzo szybko stanie się wielką pszczołą, zdolną wytwarzać miód.

Zastanawiaj się i miej zawsze przed oczyma du­szy wielką pokorę Matki Bożej – naszej Matki. W miarę jak była ubogacana darami z Nieba, coraz głę­biej zanurzała się w pokorze».

 

Dzień 8. Drogą miłości i walki z ego­izmem.

«Miłość jest królową cnót. Jak perły złączone są nitką, tak cnoty połączone są miłością. Jeśli zerwie się nitka, to perły rozsypią się; tak też giną cnoty, jeśli słabnie miłość.

Gdzie nie ma posłuszeństwa, tam nie ma cnoty. Gdzie nie ma cnoty, tam nie ma dobra, nie ma mi­łości; a gdzie nie ma miłości, tam nie ma Boga, a bez Boga nie idzie się do Nieba. Wszystkie te cnoty tworzą jakby drabinę, a jeśli zabraknie w niej choćby jednego szczebla, to się spada.

Kochaj Pana Jezusa, bardzo Go kochaj, ale z tego powodu jeszcze bardziej kochaj składanie siebie w ofierze. Miłość chce być gorzka.

Trzeba zawsze mieć roztropność i miłość. Roz­tropność ma oczy, a miłość nogi. […] Roz­tropność gdy widzi, że miłość mogłaby nie pano­wać nad sobą, pożycza jej oczu».

A oto dwa główne niebezpieczeństwa na tej drodze:

«Próżna chwała jest wrogiem właśnie tych dusz, które poświęciły się Bogu i oddały się życiu du­ch­o­wemu. Dlatego słusznie można ją określić mianem mola duszy dążącej do doskonałości. Świę­ci nazwali ją robakiem świętości.

Zapamiętaj to sobie, że bliżej Boga jest zło­czyńca, który wstydzi się tego, że źle robi, niż czło­wiek uczciwy, który wstydzi się tego, że robi coś dobrze».

 

Dzień 9. Czerpiąc siły do życia z Ko­munii świętej.

Nasze zjednoczenie z Panem Jezusem – komunia – to zapo­wiedź wie­cznego z Nim przebywania w Niebie, a skoro sam Bóg jest Niebem dla swoich stworzeń, Niebo (w sposób najczęściej nieodczuwalny) nosimy w sobie! Tabernakulum i ołtarz jest miej­scem spotkania Nieba z ziemią, a więc najważniejszym i najmilszym ludz­kie­mu sercu miejscem na ziemi. Tą prawdą żył na co dzień Święty Ojciec Pio i do niej często nawiązywał. W czasie jednej z eks­taz po Komunii świętej usły­szano m.in. takie jego słowa:

«Ach mój Jezu, wybacz mi… Czuję Cię w swym sercu jak ucz­niowie w Emmaus. Czuję Cię… z Twoją słodyczą… Już nie jestem spragniony… Ach mój Jezu, słodyczy moja… jak mógł­bym żyć bez Ciebie? Przy­chodź zawsze, mój Jezu, przychodź. Moje serce należy do Ciebie… O, gdybym miał nieskończoną liczbę serc, wszystkie serca Nieba i ziemi, a nawet serce Twojej Matki, ofiarowałbym je wszystkie Tobie… mój Jezu, słodyczy moja, miłości moja, miłości podtrzymująca mnie… dzięki Ci… aż znów się spotka­my… do widzenia…»

«Świat mógłby istnieć nawet bez słońca, ale nie bez Mszy świętej.

Synowie moi! Nigdy nie ma „za wiele” czasu, aby przygotować się do Komunii świętej.

Cały dzień niech będzie przygotowaniem do Ko­munii świętej i dziękczy­nieniem po niej.

[…] Wszyscy jesteśmy [Jej] niegodni, ale to On jest Tym, który nas zaprasza i tego chce. Upo­ka­­rzajmy się i przyjmujmy Go całym sercem prze­peł­­nionym miłością.

Ulatuj duchem do tabernakulum, kiedy fizycznie nie możesz się tam udać, i daj upust świętym prag­nieniom: mów, błagaj i obejmuj ramionami Ukocha­nego dusz ludzkich. Czyń to o wiele bardziej, niż gdyby dane ci było przyjąć Go w Komunii świętej».

Zakończenie

O Jezu, Ty dałeś nam czas i szansę zasługiwania na Niebo, jeśli tylko zechce­my pełnić Twoją wolę, zapierając się woli własnej i walcząc z ego­izmem, dobrze wy­pełniając swoje obowiązki, krocząc drogą krzyża, uniże­nia i prawdziwej pokuty, a siły czerpiąc ze zjednoczenia z Tobą w Komunii świętej.

Wierność Twojej nauce, którą dostrze­gamy u świętego Ojca Pio na jego jakże trudnej drodze życia, budzi nasz podziw, a nawet zachwyt. Prosimy Cię, by czerpiąc w obfitości z Twojego Serca, któ­rego tak blisko jest w chwale Nieba, wyje­dnał nam zrozumienie naszej drogi, umie­jętność wykorzystania na niej wszystkich Bożych łask oraz osiągnięcie pełni przewi­dzianej dla każdego z nas świętości. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

4. Nowenna dla pracujących nad sobą (II)

 

Dzień 1. Wzrastanie w wierze.

W miarę upływu czasu powinna wzra­stać w nas wiara, a wraz z nią napięcie pobudzające nas do poszukiwania Boga oraz tęsknota za Bogiem. Osiągną one swój szczyt w chwili śmierci, decydując o tym, jak wysoki będzie „szczyt” naszej chwały w Niebie.

«Żywa wiara, ślepe zaufanie i całkowite przyl­gnię­cie do władzy ustanowionej przez Boga nad tobą – to właśnie jest światło, które oświecało kroki ludu Bożego na pustyni. To właśnie jest światło, które zawsze świeci każdej duszy miłej Bogu Ojcu. […] Ty ujrzysz tylko ciemności, lecz nie będą to ciemności, które spowijają synów zatracenia, ale te które otaczają wieczne słońce. Bądź mocno przeko­nana i wierz, że to słońce świeci w twojej duszy […].

Najpiękniejszym credo (wierzę) jest to, które wyrywa się z twoich ust w ciemności, w poświęcaniu się, w cierpieniu, w największym wysiłku niezłomnej woli realizowania dobra. To właśnie jest to „wie­rzę”, które jak grom rozdziera ciemności twej duszy; to „wierzę, które w burzliwej nawałnicy podnosi cię i prowadzi do Boga».

 

Dzień 2. Uznanie własnej niemocy i nicości, ale pokorne.

Szatan kusi nas do wątpienia w mił­osierdzie Boga i chce utrzy­my­wać nas w smutku i załamaniu z powodu naszego zła. Nawet po dobrej spowiedzi rzadko umiemy radować się Bożym przebacze­niem, cze­rpiąc z tej radości siłę do stawania się lepszym.

«Zupełnie nie dziw się swoim słabościom, ale wiedząc jaka jesteś, będziesz się rumienić z powodu swej niewierności wobec Boga. Jednak ufaj Mu, chowając się spokojnie w ramiona Ojca nie­bieskiego, jak dziecko w ramionach swej matki.

Powinniśmy mieć niskie mniemanie o sobie, uwierzyć że jesteśmy mniejsi od wszystkich i nie przedkładać własnej ko­rzyści nad pożytek innych.

Jeżeli powinniśmy mieć cierpliwość, aby zno­sić braki innych, to powin­niśmy jej mieć wię­cej, aby znosić samych siebie.

W twoich codziennych niewiernościach upoka­rzaj się, upokarzaj się, zawsze się upokarzaj. Kiedy Pan Jezus zobaczy cię upokorzonego aż do ziemi, poda ci rękę i sam zatroszczy się o to, aby podnieść cię aż do siebie samego».

 

Dzień 3. Coraz gorliwsza ufna modlitwa.

Im goręcej się modlimy, tym szerzej otwiera się nasza dusza na Boga i Jego miłość. Może On wtedy wzbudzać w nas pragnienie zjednoczenia z Nim, które nadaje sens naszemu ziemskiemu życiu, zapoczątkowuje dla nas Niebo na ziemi.

«Jeżeli nie zostało ci dane to, aby dłu­go trwać na modlitwie, na czytaniach itd., to nie ma powodu, by się zniechęcać. Do­póki nosisz w swym sercu Jezusa, uważaj się za szczęśliwą.

Jeżeli nie możesz oddać się dłuższej mo­dlitwie, wzywaj Jezusa w ciągu całego dnia. Wzywaj Jezusa również pośród wszyst­kich swoich zajęć, chociażby z jękiem re­zygnacji w duszy, a On przyjdzie i pozosta­nie na zawsze zjednoczony z twoją duszą poprzez swoją łaskę i miłość.

Ulatuj duchem do tabernakulum, kiedy fizycznie nie możesz się tam udać i daj upust żarliwym pragnieniom: mów, błagaj i obejmuj ramionami Uko­chanego dusz ludzkich. Czyń to bardziej, niż gdyby dane ci było przyjąć Go w Komunii świę­tej».

 

Dzień 4. Czystość intencji.

Patron wychowawców, święty Jan Bos­ko, otrzymał od Boga dar nocnych wizji, w których był pouczany o ważnych spra­wach. Pew­ne­go razu anioł pokazał mu górę śmie­ci aż pod niebo oraz tkwiącą w niej tablicę informacyjną: „Dobre uczyn­ki”. Bardzo zdziwiony tym widokiem otrzymał Święty wyjaśnienie, że są to uczynki tylko pozo­rnie dobre, gdyż wyko­nane bez dobrej in­ten­cji – nie z miłości, lecz z egoizmu lub dla przypodobania się ludziom. Nie liczą się one w Niebie, do nich pewno można odnieść słowa Pana Jezusa: „Kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje że ma” (Łk 8,18).

«Czuwaj i uważaj na siebie samego szczególnie w tym, co odnosi się do przeklętej wady próżnej chwały, która jest robakiem, molem pobożnej duszy. Tym bardziej trzeba uważać na tę wadę, im łatwiej jej jest otworzyć sobie drogę i wejść niezau­ważoną do duszy, a w nieuniknionej konse­kwencji okazać się trudniejszą do rozpoznania. Miejmy się ciągle na baczności; nie powinno nam się nigdy wydawać, że zbytnio walczymy z tym niezmor­dowanym wrogiem, który jest zawsze na progu naszego działania».

 

Dzień 5. Powierzenie siebie czułej Matce i Przewodniczce.

Święty zwracał się do Matki Bo­żej z ogromną czułością, tkliwością, pros­to­tą dziecka, czego brakuje wielu z nas. A przecież takim właśnie językiem posługi­wał się Jezus, którego we wszystkim mamy naśladować…

«Mateńko Najświętsza! Posłuchaj: kocham Ciebie bardziej, niż wszystkie stwo­rzenia na ziemi i w Niebie… Po Panu Jezusie – to rozumie się samo przez się… ale kocham Cię.

Niech Maryja będzie Gwiazdą, która oświetli ci ścieżkę i wskaże bez­pieczną drogę do Ojca w Niebie. Nich Ona będzie tą Kotwicą, której powinnaś się bardzo mocno trzymać, zwłaszcza w czasie próby.

Maryja niech będzie jedyną racją twego życia i niech prowadzi cię do bezpiecz­nego portu wiec­znego zbawienia. Niech będzie dla ciebie pięknym wzorem i natch­nie­niem do ćwiczenia się w cnocie świętej pokory».

Jedna z ostatnich wypowiedzi Świętego (na dwa dni przed śmiercią): «Kochajcie Maryję, naszą Matkę, i czyńcie wszyst­ko, by Ją kochano. Zawsze odmawiajcie Różaniec, róbcie to tak często, jak tylko jest to możli­we. Szatan zawsze próbuje zniweczyć tę modlitwę, lecz nigdy tego nie osią­gnie. To jest modlitwa Tego, który jest Panem wszystkiego i wszystkich. A Matka Boża nauczyła nas tej modlitwy, tak jak kiedyś Pan Jezus nauczył nas Ojcze Nasz…».

 

Dzień 6. Walka z szatanem.

Oto co pisał O. Pio do swego kierow­nika duchowego: «Co do walk duchowych, to te coraz bardziej się wzmagają. Gęste ciem­ności spowijają mego ducha i nie widzę nic innego, jedynie ciem­ności i zawsze ciem­ności. Nie widzę niczego innego z wyjąt­kiem dzikich bestii grasu­jących wokół mnie i grożących, że stanę się ich łupem. Nie słyszę nic, jedynie ryk tych bestii, który sprawia, że umieram w każdej chwili z przerażenia».

Wielki pasterz-stygmatyk nie tylko szu­kał zagubionych owiec, lecz wyrywał je z paszczy wilka za cenę własnych udręk i walk, których ciężar go często przygniatał. Może więc być dla nas nauczycielem i orędownikiem.

«[…] Gdy dusza zbliża się do Boga, powinna przygotować się na pokusy.

Pokusy przeciw wierze i czystości są towarem oferowanym przez wroga, ale się go nie bój i traktuj z pogardą. Jak długo on krzyczy, oznacza to, że jeszcze nie zagnieździł się w twojej woli. Nie dene­r­wuj się tylko dlatego, że ten zbuntowany anioł wys­ta­wia cię na próbę; wola niech zawsze sprzeciwia się jego sugestiom, żyj spokojnie, ponieważ nie ma w tym twojej winy, ale jest upodobanie Boga i pożytek płynący dla twej duszy.

Kiedy wola jęczy pod wpływem próby kusiciela i nie chce tego, co on jej propo­nuje, to nie tylko nie ma w tym twojej winy, ale jest w tym zawarta cnota».

 

Dzień 7. Miłosierdzie wobec bliźnich – źródłem apostolstwa.

Następujące słowa świętego Ojca Pio – miłosiernego sama­rytanina – mówią same za siebie: «Nie jestem w stanie odmó­wić nikomu – jak mógłbym, kiedy Pan Bóg sam pragnie tego i nie odmawia mi niczego, o co proszę». «[…] Pan Jezus zaczyna spra­wiać, że odczuwam głęboko w mej duszy, jak miło jest żyć i cierpieć za bliźnich». Jedna z uczestniczek Mszy Świętego wspomina: „W jakiś przedziwny sposób widziałam ciężki krzyż na jego ramionach i nie śmiałam poprosić o żadne łaski, ponie­waż czułam, że Ojciec Pio będzie musiał cier­pieć jeszcze bardziej, by wyprosić te łaski dla mnie”.

«Bardzo mi przykro, gdy słyszę o twoich dolegli­wościach fizycznych i modlę się do Pana Jezusa nieustannie, że gdyby chciał zesłać na mnie twoje cierpienie, wzrosłe czterokrotnie, jednocześnie po­zo­stawiając Tobie całą zasługę z tym związaną, […] byłbym całkowicie szczęśliwy, by być Ci Cyre­nej­czykiem.

Dobroczynność – niezależnie od tego, skąd pocho­dzi – jest zawsze córką tej samej matki, czyli Opatrzności Bożej.

Nie myśl, że kradniesz mi czas, ponieważ najle­piej wykorzystany czas to właśnie ten, który poświę­camy uświęcaniu duszy kogoś innego.

Człowiek może i powinien szerzyć chwałę Boga i pracować dla zba­wienia ludzi, prowadząc życie chrze­ś­cijańskie, błagając nieustannie Pana, „aby przyszło Jego królestwo, by nie wiódł nas na pokuszenie i zbawił ode złego”. To jest to, co ty także powinnaś robić, ofiarując ustawicznie całą siebie Panu w tym właśnie celu.

Czyń dobro gdziekolwiek jesteś, aby każdy mógł powiedzieć: „To jest syn Chrystusa”. Znoś utrapie­nia, choroby, cierpienia z miłości do Boga i dla nawró­cenia biednych grzeszników. Podtrzymuj słabe­go, pocieszaj tego kto płacze.

Zapamiętaj to sobie, że bliżej Boga jest złoczyń­ca, który wstydzi się tego że źle robi, niż człowiek uczciwy, który wstydzi się tego, że robi coś dobrego».

 

Dzień 8. Gotowość na próby duchowe, których owocem może być pokój.

Pan Jezus zapowiedział wszystkim swo­im uczniom, że na ich „dom” spadną „wi­chry i nawałnice”, by się okazało, na jakim funda­mencie jest zbudowany. Nawet jeśli posługuje się w tych próbach złymi ducha­mi, zawsze daje nam dosyć sił do odniesie­nia zwycię­stwa; jeżeli dopuszcza zło, to zawsze dla jakiegoś dobra.

«Miej radosny pokój w sumieniu, wiedząc, że służysz nieskończenie dobremu Bogu. […] Unikaj smutku, ponieważ wdziera się on do serc, które są przywiązane do rzeczy tego świata.

Dlaczego masz się martwić o to, czy Pan Jezus chce cię doprowadzić do ojczyzny niebiańskiej przez pustynie czy przez urodzajne pola, skoro przez jedne i przez drugie dochodzi się do szczęśliwej wiecz­ności? Oddalaj od siebie wszelką nadmierną troskę, rodzącą się z prób, którym dobry Bóg chce cię poddać. Jeśli zaś nie jest to możliwe, nie myśl o tym i żyj zupełnie pogodzona z Bożymi zamiarami.

Cierpliwość jest tym doskonalsza, im mniej jest zmieszana z nadmierną troską i niepokojem. Jeżeli dobry Bóg chce przedłużać godzinę próby, to nie skarżcie się i nie dociekajcie, stawiając pytanie: „dlaczego?”

Walka poprzedzająca dobre dzieło, które zamie­rza się wykonać, jest jak antyfona poprze­dzająca psalm, który należy uroczyście śpiewać.

Nie osiąga się zbawienia bez przejścia przez burzliwe morze, które ustawicznie grozi uto­nięciem. Górą świętych jest Kalwaria. To z niej przechodzi się na inną górę, która nazywa się Tabor».

 

Dzień 9. Zapatrzenie się w cel wieczny.

Ziemia jest nam dana wyłącznie jako miejsce zasługi na Niebo, a nie jako „trwałe mieszkanie”. Sercem mamy już teraz prze­bywać w naszym Wiecznym Domu. Tym większa jednak będzie nasza wieczna chwa­ła, im większej liczbie ludzi pomo­żemy wejść do Nieba. Naśladujmy Świętego, który twierdził, że swoje du­chowe dzieci kocha nawet bardziej niż swoją własną duszę; kocha – to znaczy troszczy się głównie o ich wieczny los. «Zapewniam, że kiedy Pan mnie powoła [do siebie], powiem Mu: Panie, zostaję u bram Nieba; wejdę tam dopiero wtedy, gdy zobaczę, że wchodzi ostatni z moich synów [duchowych]».

«Palma chwały jest zarezerwowana tylko dla tego, kto walczy mężnie aż do końca. Rozpocznijmy więc naszą świętą walkę. Bóg będzie nam towa­rzyszył i ukoronuje nas wiecznym triumfem.

Kto się przywiązuje do ziemi, pozostanie do niej przywiązany. Lepiej jest odrywać się od niej stop­niowo, aniżeli od razu, całkowicie. Myślmy ciągle o Niebie.

[…] W miarę jak mijają lata i zbliża się wie­czność, trzeba podwajać odwagę i wznosić naszego ducha do Boga, coraz pilniej służąc Mu w tym wszystkim, do czego zobowiązuje nas nasze powo­łanie i wiara chrześ­cijańska.

O dzieci moje! Jakże piękne jest Jego oblicze i słodkie Jego oczy! Jakżeż dobrze jest stać przy Nim na górze Jego chwały! Tam powinniśmy umieścić wszystkie nasze pragnienia i nasze uczucia».

Zakończenie

Dziękujemy Ci, Panie Jezu Chryste, za tak wielkiego świadka głębokiej i niezło­mnej wiary, jakim jest dla nas św. O. Pio. Pozwól i nam, pod opieką Matki Bożej oraz za jego wstawiennictwem, przejść zwy­cięsko przez wszy­stkie próby duchowe i walki z mocami ciemności, nie tylko nie załamując się pod brzemieniem naszych upadków i słabości, lecz wzrastając w po­korze. Obyśmy, zapa­trzeni w wieczny cel naszego życia, rozmod­leni, wciąż wzra­s­tając w cnocie miłosierdzia wobec bliźnich i bezinteresownym służe­niu Tobie, otrzy­ma­li wieczny owoc naszych wysiłków, obie­cany mężnym i wytrwałym. Który ży­jesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

I litania do św. Ojca Pio

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.

Ojcze z Nieba Boże – zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże –

Duchu Święty Boże –

Święta Trójco, Jedyny Boże –

Święta Maryjo – módl się za nami.

Wszyscy Święci i Święte Boże –

Święty Ojcze Pio –

Wierny natchnieniom Ducha Świę­tego,

Rozmiłowany w pokorze i ubóstwie Jezusa Chrystusa,

Gorliwy kapłanie Jezusa Chrystusa,

Wierny naśladowco świętego Franciszka z Asyżu,

W ciele swoim noszący znamiona męki Zbawiciela,

Cieszący się nadprzyrodzonymi darami,

Ozdobo zakonu franciszkańskiego,

Niosący światu dobro i pokój,

Wybrane naczynie świętości i łaski,

Niezmordowany w jednaniu grzesz­ników z Bogiem,

Postrachu duchów piekielnych,

Zdobywający serca prostotą i mocą słowa Bożego,

Nauczający bardziej przykładem niż słowem,

Wzorze miłości Boga i bliźniego,

Spotykający Chrystusa w każdym człowieku,

Opiekunie cierpiących,

Pociecho nieszczęśliwych,

Znoszący upokorzenia z cierpliwoś­cią,

Mężny wśród przeciwności,

Wzorze franciszkańskiego ubóstwa,

Wzorze czystości kapłańskiej,

Mężu doskonałego posłuszeństwa,

Miłośniku życia ukrytego,

Mężu modlitwy, skupienia i kontem­placji,

Nauczycielu modlitwy garnących się do Chrystusa,

Możny nasz orędowniku u Boga,

 

– Módl się za nami, Święty Ojcze Pio,

– abyśmy się stali god­nymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się:

Boże, Ty sprawiłeś, że Święty Ojciec Pio żył w ubóstwie i pokorze, by w ten sposób upodob­nić się do Twojego Syna, Jezusa Chrystusa; spraw, prosimy Cię, abyśmy postępując tą samą drogą, z jego pomocą naśladowali Twoje­go Syna i zjednoczyli się z Tobą w pełni wesela i miłości. Amen.

 

II litania do św. Ojca Pio

Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.

Ojcze z nieba Boże – zmiłuj się nad nami.

Synu, Odkupicielu świata, Boże –

Duchu Święty Boże –

Święta Trójco, Jedyny Boże –

Święta Maryjo – módl się za nami.

Wszyscy Święci i Święte Boże –

Święty Ojcze Pio –

Wierny naśladowco Chrystusa –

Wraz z Chrystusem nieustannie przybity do krzyża –

Noszący w sobie czytelny obraz Jezusa ukrzyżowanego –

Wzorze wszystkich dusz-ofiar, apostołujących

przez niesienie codzien­nego krzyża –

W każdej Mszy świętej zjednoczony

z Najwyższym Kapłanem i Ofiarą –

Uznający Najświętszą Ofiarę za centrum swego życia –

Wzorze kapłanów –

Prawdziwy czcicielu i wierny synu Najśw. Maryi Dziewicy –

Cieszący się przywilejem mistycznej więzi z mieszkańcami Nieba–-

Wierny uczniu świętego Franciszka z Asyżu –

Wzorze zakonników w wielkim umiło­waniu ubóstwa,

czystości i posłu­szeń­stwa –

Heroiczny zdobywco tak bardzo i nam po­trzeb­nych

cnót męstwa, cierpliwości i pokory –

Znany z radości i humoru, którymi pokrywałeś swoje cierpienia –

Pełen Bożego pokoju wśród najcięższych prób i przeciwności –

Za wierność Bogu obsypany przez Niego tyloma niezwykłymi darami –

Znawco ceny, jaką trzeba wraz z Chrystusem płacić za zbawienie dusz –

Szukający okazji do umartwień mimo tak bolesnego

na co dzień ukrzyżowania –

Wielki pokutniku, przeżywający w sobie ból z powodu

ludzkich grzechów –

Surowy dla siebie, lecz niezwykle cierpliwy i łagodny dla grzeszników –

Pasterzu, z najwyższym poświęceniem szukający zagubionych owiec –

Charyzmatyczny znawco dusz oraz całejich życiowej drogi –

Męczenniku konfesjonału –

Kierowniku duchowy, oblegany przez ogromne rzesze ludzi –

Mistrzu i przewodniku na drogach prawdziwej świętości –

Nauczycielu dziecięcej ufności pokładanej w Bogu –

Wzorze wytrwałej i ufnej modlitwy w dzień i w nocy –

Promotorze Grup Modlitwy w tylu krajach świata –

Gorliwy miłośniku i apostole Różańca –

Niezawodny opiekunie swoich duchowych dzieci –

Pełen współczucia dla wszelkiej ludzkiej biedy –

Troskliwy opiekunie i uzdrowicielu chorych –

Niezrównany pośredniku w wypraszaniu nawróceń i innych cudów –

Nieustraszony pogromco duchów piekielnych –

Nasz orędowniku w życiu i przy śmierci –

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata –

– Przepuść nam, Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata –

– Wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata –

– Zmiłuj się nad nami.

Módl się za nami, święty Ojcze Pio –

Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się.

Boże, Ty obdarzyłeś Ojca Pio łaską wy­jątkowej świętości, którą osiągnął poprzez wierne naśladowanie Twego Syna w życiu zakonnym i kapłańskim, nosząc w sobie z bólem obraz Ukrzyżowanego. Skoro poz­wo­liłeś nam korzystać w obfitości z udzie­lonych mu darów w czasie jego ziem­skiego życia, daj nam i teraz doznawać jego nieza­wodnej opieki oraz orę­downictwa przed Twym tronem w Niebie. Przez Chrystusa, Pana Naszego. Amen.


PDF