Porady Duchowe

18 listopada 2023

O „cud" dla Polski

Miał Ksiądz jeszcze nadzieję na „prawdziwe powstanie Polaków", opierając się na wierszu Juliusza Słowackiego, zachęcał do modlitwy o „cud dla Polski", wreszcie stwierdził, że nastąpił chyba „cud na opak"… Drogi Księże, i co teraz…?! Ogarnia nas coraz większy niepokój o losy naszego kraju, i jak z nim żyć? Na co możemy liczyć?

ODPOWIADAM:

Są cuda i „cuda", wszystkie pod ścisłą kontrolą Boga, który jest Miłością. Więc chociaż Polska jako państwo się sypie, wciąż jako naród, posiadający wielu szlachetnych, ofiarnych, Bożych ludzi ma prawo odnosić do siebie przepiękne i głębokie słowa zarówno naszego Króla, jak i Królowej, o Ich szczególnej do nas miłości.

Nie wszyscy potrafią rozpoznać wszystkie Boże znaki i cuda, a więc i dziękować za nie. Za potężną zorzę polarną jako ostrzeżenie przed wojną; za starcie się dwóch krajów, dzięki któremu zostaliśmy uwolnieni od terroru „szczepionkowców" (choć nadal marzą oni o ponowieniu śmiercionośnych eksperymentów); za parafie, w których wciąż jeszcze kwitnie życie religijne, także wśród dzieci i młodzieży; za to, że wciąż jeszcze mamy sklepy pełne towarów, podczas gdy w wielu krajach panuje nędza. Ktoś ze znajomych spotkał przybysza z dawniej bogatej Ameryki Środkowej, który stwierdził, że woli żyć u nas na ulicy, niż wracać do własnego kraju…

Nie narzekajmy więc i nie trwóżmy się, lecz nadal błagajmy Boga - ufnie, wytrwale i z mocą - o cud dla Polski! Gdy światła nad nami gasną i pogrążamy się w mrokach, Bóg ma tysiąc własnych sposobów na to, by przyjść nam z pomocą. Może zabrać z ziemi jakiegoś oficjela i zastąpić go innym, szlachetnym; może sprawić, że wybory okażą się nieważne, a ich ponowienie wyłoni ludzi oddanych Jemu i Ojczyźnie; może tak się stać, że wydarzenia w świecie pokrzyżują w Kraju plany i działania ludzi niegodnych. Nawet duchowo umarły, a fizycznie już umierający, może jeszcze ożyć przy pomocy Bożej łaski, a nie ma modlitw niewysłuchanych, więc nie poddawajmy się! Przecież najmniejsze prawdziwe dobro nie zginie na wieki, więc nawet gdyby czynili je tylko nieliczni, Bóg je dostrzeże i po swojemu wykorzysta. A zło…? Każde musi być naprawione dobrem, a to kosztuje. Nie bójmy się więc tych kosztów, ofiar, codziennego krzyża - podejmowanego, niesionego przez nas i ofiarowanego Bogu - w sytuacji, gdy same modlitwy mogą nie wystarczyć. I uczmy się na błędach, nie bądźmy „głupi (przynajmniej) po szkodzie"!

Drodzy Rodacy, tak naprawdę kochający Ojczyznę, to właśnie w tym czasie przyszło nam żyć, a więc ten, a nie inny, jest dla nas idealny i ma służyć naszemu uświęceniu. Im ważniejsza i świętsza sprawa - zawsze tak bywało - tym większych wymaga ofiar, do których Bóg uzdalnia nas swoją łaską pod warunkiem, że tego chcemy i o to prosimy. „Niech więc żywi nie tracą nadziei, lecz na śmierć niech idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec"! Niekoniecznie na śmierć pochłaniającą ciało, lecz zawsze na taką, dzięki której umieramy dla siebie (dla własnego zysku, wygody, upodobań, nieraz grzesznych), a żyjemy dla innych. Trudności, wady i słabości mamy pokonywać, co jest na pewno wolą Bożą, a każdy czas może temu służyć. Droga przez ziemię, którą szli nasi przodkowie i doszli do Nieba, bywała bardzo trudna, ale przy Bożej pomocy możliwa. Bierzmy więc z nich przykład i nie narzekajmy na swój los, tylko przylgnijmy do Boga, a On nas przez wszystko przeprowadzi. A przodków prośmy o pomoc - czyż nie po to otaczają oni teraz tron Boży w Niebie, by nam ją nieść? Ale nie staną przed Najwyższym z pustymi rękami, tylko z całym naręczem naszych modlitw. Z Jezusem Eucharystycznym jako naszym Królem, z różańcem w ręku, mając setki tysięcy świętych orędowników - zwyciężajmy w Imię Boga, z Jego błogosławieństwem!

ks. Adam Skwarczyński, 18 listopada 2013