Mojemu przyjacielowi w tekście WYBORY nie podoba się moja wzmianka o rozdźwięku między słowami Apelu Jasnogórskiego i prawdą o rzeczywistym królowaniu Maryi w naszym narodzie... Oto moja odpowiedź:
- Takie jest tylko moje osobiste odczucie ostatnimi czasy, a każdemu wolno mieć własne.
- Przez długie lata włączałem się w Apel przez radio i upominałem tych, którzy dzwonili do mnie w tym czasie, zamiast modlić się za Ojczyznę. Jednak ostatnio to się zmieniło i nic na to nie poradzę - czas robi swoje.
- To prawda, Przyjacielu, że wielu Rodaków modli się szczerze i żyje w duchu rzeczywistego oddania się Maryi w niewolę miłości - wcale tego nie kwestionuję. Jednak w tym samym czasie wielu - i to coraz szybciej i coraz liczniejsi - rzuca się w kierunku przeciwnym. To dla mnie szok, w jakim tempie rozkładają się Polacy moralnie, choć zewnętrzne pozory na to by nie wskazywały!
- Otaczające mnie społeczeństwo kanapowo-smartfonowo-laptopowe chyba nigdy nie stawia sobie pytania: co zrobiłaby na moim miejscu Maryja, a przecież na tym powinno polegać prawdziwe "czuwanie" i "pamiętanie"! Czy paradowałaby Ona z papierosem w ustach? Czy chcąc zdobyć Józefa, wysyłałaby mu fotki w stroju Ewy? Czy urządziłaby wesele w piątek - w tym dniu, w którym szła z Jezusem na Golgotę i który z racji Jego męki i śmierci jest "zakazany" przez cały rok ("zabaw i wesel hucznych nie urządzać")? Czy w piątki jeździłaby ze swoją firmą na "wieczorki integracyjne" i inne zabawy? Czy wpatrywałaby się na ekraniku w to, czym ja karmię swoją duszę...?
- To samo dotyczy tzw. "Intronizacji" Jezusa, który nie chce królować tylko nad polskimi lasami czy polami, lecz w ludzkich sercach! A te, jak widać, są coraz bardziej dla Niego zamknięte. Zamiast Jego sztandarów pojawiają się coraz częściej obce nam flagi, na procesjach ku Jego czci ludzi ubywa, a na marszach dewiantów przybywa. Głosowania w sejmie są wymownym świadectwem tego, jaka to władza ustawodawcza rządzi Polską, widzimy kogo ochrania policja, kogo i za co skazują sądy i tak dalej.
Niech ta mała garstka refleksji wystarczy. Niech też nikogo nie dziwi, że coraz mi trudniej liczyć na ludzi, ale też nie przestaję z wiarą modlić się o cud przemiany Polski, dla Boga zawsze możliwy, a nawet łatwy - przecież nie ma modlitw niewysłuchanych. I dzięki tej wierze, choć cierpię, wciąż jestem optymistą! Nie chciałbym, żeby Czytelnicy mojej strony odnosili wrażenie, że jestem typkiem zgorzkniałym i wciąż ze wszystkiego niezadowolonym... Jaka jest to jest moja Polska, ale nie mam i mieć nie chcę innego lotniska niż polska ziemia, z której moja dusza wkrótce wystartuje do lotu do Wiecznej Ojczyzny!