Porady Duchowe
Nie tylko Bogurodzica!
Niekatolicy (choć po Soborze i katolicy), idąc od dawna drogą „ubiblijniania” mariologii i na nią wszystkich wzywając, z reguły chcą powołanie Maryi ograniczać do Jej Bożego Macierzyństwa, a przynajmniej z niego wyprowadzać i do niego sprowadzać to wszystko, co wiąże się z Jej rolą względem Boga i ludzkości. Przeczą jednak tej prawdzie, że „błogosławiona między niewiastami”, a przy tym „Łaski Pełna”, została w tym celu „specjalnie stworzona” i ogromnie różni się od wszystkich pozostałych kobiet. To drugie określenie, które wyszło z ust Archanioła Gabriela, dla mnie brzmi jak Jej „duchowe imię”, dlatego użyłem dużych liter. Polskie tłumaczenie nie jest tu dokładne, gdyż święty Łukasz, grecki lekarz, pisząc Ewangelię w swoim własnym języku, użył wyjątkowego określenia kecharitomene czyli „przepełniona łaską”, „przełaskawiona”, a to znaczy, że także wyniesiona wysoko ponad zwykłą ludzką naturę i rządzące nią prawa, ponad wszelką ludzką miarę. W naturze bowiem naczynie można płynem tylko napełnić, a nigdy przepełnić – reszta płynu, która już się w nim nie mieści, z konieczności musi się rozlewać. Chodzi tu więc o wielki Boży cud! Uważam, że nie istnieje żaden rodzaj łaski Bożej, udzielonej czy to aniołom, czy to ludziom, której nie otrzymałaby Maryja, a ponadto cieszy się Ona łaskami wyjątkowymi, darami i przywilejami, nieznanymi żadnemu innemu stworzeniu, wśród nich niepokalanym poczęciem w świecie skażonym grzechem pierworodnym oraz Bożym macierzyństwem.
Nie da się więc postaci Maryi oprawić w ramy, które by Ją ograniczały, choćby nawet wyglądały imponująco, lecz jest i pozostanie Ona dla stworzeń Bożą tajemnicą, gdyż Bóg nie musiał, ale chciał Ją właśnie taką stworzyć. Przecież wszystkie Żydówki chciały rodzić dzieci w nadziei, że któraś z nich zostanie wybrana na matkę oczekiwanego Mesjasza. Mogłoby tak się stać i Odkupienie ludzkości też by się dokonało, jednak taka matka, wybrana spośród zrodzonych w grzechu pierworodnym, sama musiałaby zostać odkupiona przez swojego syna, nigdy nie stając się (jak Maryja) naszą współodkupicielką. Poza tym jej rola ograniczałaby się do zrodzenia i wychowania Mesjasza, tymczasem „Przepełniona Łaską” miała powołanie
o wiele szersze i w tym miejscu możemy zapytać Pana Jezusa: jakie? Kim Ona była w Jego oczach i w Jego życiu? Odpowiedź znajdziemy w „Poemacie Boga-Człowieka”, spisanym przez Marię Valtortę. To obszerne dzieło wyszło, jak wierzę, z samego serca Jezusa i jest Jego wielkim darem dla Kościoła, choćby nawet (jak niedawno) niektórzy jego „wielcy” wybrzydzali się na nie. Jest bodajże jedyną księgą, posiadającą „imprimatur” czyli polecenie drukowania bez żadnych zmian, wydane przez papieża – Pius XI w ten sposób w pełni
je docenił. Jest ono moim duchowym pokarmem od 50 lat.
JEZUS W NAZARECIE DO GRUPY UCZNIÓW („Poemat” Księga IV Rozdz. 36).
«Wielu z was zna Maryję jako „Matkę”, niektórzy jako „Małżonkę [Józefa]”. Nikt jednak nie zna Maryi jako „Dziewicy”. Chcę, żebyście Ją poznali w tym ogrodzie kwiatów […]. Przemienię to wszystko, co wyrażało wielki podziw – lecz jeszcze bardzo ludzki – w poznanie nadprzyrodzone. Moja Matka bowiem przede Mną powinna być przemieniona w oczach tych, którzy zasługują na to najbardziej, żeby się ukazała taka, jaka jest. Wy widzicie tylko niewiastę. Niewiastę, która przez Swą świętość wydaje się wam inna niż wszyscy. Ale mimo wszystko widzicie Ją tylko jako duszę otoczoną ciałem, jak u wszystkich niewiast – Jej sióstr. Pragnę więc teraz odkryć przed wami duszę Mojej Matki, Jej autentyczne i wieczne piękno.
Chodź tu, Moja Matko. Nie płoń się i nie odchodź zawstydzona, słodka gołąbko Boga. Twój Syn jest Słowem Boga i może mówić o Tobie i o Twej tajemnicy, o Twoich tajemnicach,
o najwyższa Tajemnico Boga. Usiądźmy tu, w lekkim cieniu kwitnących drzew, przy domu, blisko Twego świętego mieszkania. Podnieśmy tę falującą zasłonę i niech wypłyną potoki świętości i Raju z tej dziewiczej siedziby, aby nas wszystkich nasycić Tobą... Tak, Mnie też. Niech Mnie ogarnie Twój zapach, doskonała Dziewico, abym mógł znieść wyziewy świata, abym mógł widzieć czystą biel źrenicą nasyconą Twoją czystością […].
Mówiłem wam niedawno o „wiecznym pięknie duszy Mojej Matki”. Ja jestem Słowem, a zatem potrafię używać słów, nie popełniając błędu. Powiedziałem: wieczna, a nie – nieśmiertelna. Nie powiedziałem tego bez przyczyny. Nieśmiertelnym jest ten, kto po urodzeniu się już nie umiera. Tak dusza sprawiedliwych jest nieśmiertelna w Niebie, a dusza grzeszników – w Piekle. Dusza bowiem, raz stworzona, umiera już tylko dla łaski. Żyje jednak, istnieje, począwszy od chwili, kiedy Bóg o niej pomyślał ((Przyp.: Wszystko, co zostało stworzone, najpierw istniało odwiecznie w umyśle Boga jako idea danego bytu)). Myśl Boga ją stwarza. Dusza Mojej Matki jest od zawsze wymyślona przez Boga. W konsekwencji jest wieczna w swym pięknie. Bóg wlał w nią całą doskonałość, żeby z niej czerpać radość i pociechę.
Napisane jest w Księdze naszego przodka Salomona, który widział Ją z wyprzedzeniem i dlatego jest Jej prorokiem: „Bóg mnie posiadał na początku Swoich dzieł, od początku, przed Stworzeniem. Byłam postanowiona od początku, zanim została uczyniona ziemia. Jeszcze nie było otchłani, a ja już byłam [w Jego myśli] poczęta. Przed źródłami pełnymi wody; zanim góry zostały założone, przed górami zaczęłam istnieć. Zrodził mnie przed pagórkami. On jeszcze nie uczynił ziemi ani rzek, ani krańców świata, a ja już istniałam. Kiedy niebiosa i Niebo umacniał, z Nim byłam. Gdy przez nienaruszone prawo zamknął otchłań na sklepieniu, kiedy utwierdzał na wysokościach sklepienie nieba i gdy w górze umacniał obłoki, gdy morzu wyznaczał granice i nakazywał im, by z brzegów nie wyszły, gdy kreślił fundamenty pod ziemię, Ja byłam przy Nim, aby uporządkować wszystko. W nieustannej radości, cały czas igrając przed Nim, ciesząc się światem” ((Por. Prz 8,22-31)).
Tak, o Matko, Bóg – Niezmierzony, Najwyższy, Dziewiczy, Niestworzony – nosił Ciebie [w Swoim łonie]. Nosił Cię jako Swe najsłodsze brzemię, ciesząc się, kiedy odczuwał Twoje poruszenia w Nim. Z Twoich uśmiechów uczynił Swoje Stworzenie! Zrodził Cię boleśnie, aby dać Cię Światu, duszo najsłodsza, zrodzona z Tego, który jest Dziewiczym, abyś Ty była „Dziewicą”, Doskonałością Stworzenia, Światłości Raju, Rado Boga. [Byłaś] taka, że patrząc na Ciebie, można było wybaczyć Winę, gdyż tylko Ty – i to nawet z samej Siebie – potrafisz kochać tak, jak cała Ludzkość zgromadzona razem nie potrafi kochać. W Tobie jest Boże Przebaczenie! W Tobie – Boże Lekarstwo. Ty jesteś pieszczotą na ranę Najwyższego, jaką człowiek zadał Bogu! W Tobie jest Zbawienie świata, Matko Miłości Wcielonej i Odkupiciela, który został dany! Duszo Mojej Matki! Stopiony w Miłości z Ojcem patrzyłem
na Ciebie w Moim wnętrzu, o duszo Mojej Matki!... I Twoja wspaniałość, Twoja modlitwa, myśl że Ty będziesz Mnie nosić, pocieszała Mnie na zawsze w Moim bolesnym przeznaczeniu
i w nieludzkich doświadczeniach tego, czym jest zepsuty świat dla Boga całkowicie doskonałego. Dziękuję, o Matko! Przyszedłem [na świat] już nasycony Twymi pociechami. Zstąpiłem odczuwając tylko Ciebie, Twoją woń, Twój śpiew, Twoją miłość... radości, Moja radości!
Posłuchajcie jednak wy, którzy teraz wiecie, że jest jedyna Niewiasta, w której nie ma skazy, jedyne Stworzenie, które nie wywoła ran Odkupiciela, posłuchajcie o drugim przemienieniu Maryi, Wybranki Boga.
Było pogodne popołudnie miesiąca Adar i drzewa tonęły w kwiatach w cichym ogrodzie. Maryja małżonka Józefa zerwała gałąź w kwiatach, żeby zastąpić nią tę, którą miała w pokoju. Maryja niedawno przybyła do Nazaretu – wzięta ze Świątyni, aby przyozdobić dom świętych. Duszę miała podzieloną pomiędzy Świątynię, dom i Niebo. Spoglądała na obsypaną kwiatami gałąź. Myślała o tym, że Bóg oznajmił Jej Swoją wolę poprzez podobną gałąź, rozkwitłą w niezwykły sposób. Była to gałąź ucięta w Jej ogrodzie w pełni zimy: [gałązka,] która rozkwitła przed Arką Pana, ((Zob. wizja nr 19 w Księdze I „Poematu Boga-Człowieka”)) jakby to była wiosna. Być może Słońce-Bóg ogrzał ją, rzucając na nią promienie Swej Łaski...
I myślała jeszcze o tym, że w dniu zaślubin Józef przyniósł Jej inne kwiaty. Ale już nie były podobne do tych pierwszych, które nosiły na swych delikatnych płatkach napis: „Pragnę, żebyś się związała z Józefem...”
Myślała o tak wielu sprawach... A rozmyślając, wznosiła się ku Bogu. Jej ręce były zajęte kądzielą i wrzecionem. [Ręka] tkała nitkę delikatniejszą od Jej młodych włosów... Dusza zaś tkała kobierzec miłosny, poruszając się zwinnie jak czółenko nad krosnem, od ziemi ku Niebu, od potrzeb domu i Jej małżonka do potrzeb duszy, do Boga. I śpiewała, i modliła się.
I formował się kobierzec na tym mistycznym krośnie, i rozwijał się od ziemi ku Niebu, i wznosił się aż do zatracenia się na wysokościach... Uformowany z czego? Z delikatnych nitek, doskonałych, mocnych, z Jej cnót – z przędzy mknącej nad krosnem, które Ona uznawała za „Swoje”. Tymczasem przynależało ono do Boga. [Było to] krosno Bożej Woli, które spowijało wolę małej wielkiej Dziewicy Izraela, Nieznanej dla świata, a Znanej Bogu. Jej wola spleciona z Wolą Pana stanowiła jedno. I kobierzec rozkwitał kwiatami miłości, czystości, palmami pokoju, palmami chwały, fiołkami, jaśminami... Wszelkie cnoty rozkwitały na tym kobiercu miłości, który Dziewica rozwijała, zapraszając, od ziemi do Nieba. A ponieważ ten [utkany] dywan nie wystarczał, śpiewała w porywie serca: „Niech przyjdzie Mój Umiłowany do Swego ogrodu. Niechaj spożywa owoce ze Swoich drzew... Niech Mój Umiłowany zstąpi do Swego ogrodu na grządki wonności, aby się nasycić w tych ogrodach i zbierać lilie. Ja jestem Mego Umiłowanego, a Mój Umiłowany jest Mój. On syci się wśród lilii!” A z dalekich przestrzeni, pośród potoków Światła, dochodził do Niej Głos, którego ludzkie ucho nie może usłyszeć ani ludzkie gardło wypowiedzieć. Mówił: „Jakże piękna jesteś, przyjaciółko Moja! Jakże jesteś piękna!... Twoje wargi wydzielają miód... Jesteś zamkniętym ogrodem, zapieczętowanym źródłem, siostro, oblubienico Moja...” I dwa głosy łączyły się w jeden, żeby wyśpiewywać wieczną prawdę: „Silniejsza nad śmierć jest Miłość. Nic nie może ugasić ani nic nie może pochłonąć ‘Naszej’ miłości” ((Zob. Pnp 8,6)).
I Dziewica przemieniała się bardzo... tak bardzo... tak bardzo... a Gabriel zstępował i wołał Ją swoim żarem na Ziemię, żeby Jej duch połączył się z Jej ciałem, aby mogła usłyszeć i pojąć pytanie Tego, który nazwał Ją „Siostrą”, lecz który pragnął Jej jako „Oblubienicy”.
I tak dokonuje się Tajemnica... I Niewiasta wstydliwa, najbardziej skromna ze wszystkich niewiast – Ta, która nie znała nawet instynktownego bodźca ciała – wystraszyła się ((włoskie: tramortire – osłabnąć, omdleć)) Anioła Pańskiego, bo nawet anioł może zmącić pokorę i wstydliwość Dziewicy. Uspokoiła się dopiero wtedy, gdy usłyszała co mówił i uwierzyła.
I wypowiedziała słowo, dzięki któremu „Jej” miłość stała się Ciałem i pokona Śmierć. A nie ma wody, która mogła by ją ugasić, ani nikczemności, która mogłaby ją pochłonąć...» ((Zob. Pnp 8,7))
Maryja osunęła się do stóp Jezusa. Jest jak w ekstazie na wspomnienie dawnej godziny, jakby jaśnieje szczególnym światłem, które wydaje się wydzielać Jej dusza.
Jezus pochyla się łagodnie nad Maryją i pyta Ją po cichu:
«Jaką dałaś odpowiedź, o Dziewico Najczystsza, temu który Cię zapewniał, że stając się Matką Boga, nie utracisz Swego doskonałego Dziewictwa?»
I Maryja – jak we śnie, powoli, z uśmiechem na twarzy zalanej łzami – mówi: «Oto Ja, Służebnica Pańska! Niech się ze Mną stanie według Jego Słowa...»
I kładzie głowę na kolanach Syna w adoracji. Jezus przykrywa Ją Swym płaszczem, ukrywając Ją przed oczyma wszystkich. Mówi:
«I tak się stało, i tak będzie się dziać aż do końca: do następnego i do kolejnego z Jej przemienień. Ona zawsze będzie „Służebnicą Boga”. I zawsze uczyni to, co powie „Słowo”.
Moja Matka! Taka jest Moja Matka. I dobrze jest, żebyście Ją zaczęli poznawać w pełni Jej świętej Postaci... […]».